Prawdziwe historieŻycie
Z cyklu o uzależnieniach. Jestem DDA. Dorosłym Dzieckiem Alkoholika

Etap 1. Dzieciństwo.
Dopiero na terapii zaczęłam to naprawdę rozumieć i przerabiać. Bo to prawda, że najpierw musisz za drzwiami posprzątać zanim w końcu je zamkniesz i wyrzucisz klucz. Żeby już do tej przeszłości nie wracać. To nie było tak, że w domu była bieda i towarzyszący jej alkoholizm. Miałam wszystko. Piękne pokój, dużo przestrzeni, ładne ubrania, mnóstwo zabawek. Wspaniałą mamę i jeszcze bardziej cudnego ojca. Tylko, że ciągle pijanego. Nie było agresji, przemocy, jakiegoś strachu. Na początku przede wszystkim byłam zbyt mała żeby to rozumieć, żeby czuć, że coś jest nie tak. Że nie tak powinno wyglądać normalne życie. Tata był ciepły, troskliwy, opiekuńczy. Bardzo mnie kochał, zresztą mamę też. Ale jeszcze bardziej kochał wódkę. Kolorowe drinki, które zawsze z nami wygrywały. Każde spotkanie, praca, każdy wyjazd był oblewany litrami alkoholu. Kiedy zaczęłam dorastać i zauważać, że mama jest coraz bledsza, coraz chudsza, coraz jej mniej. I stała się nerwowa, często w nocy nie spała i słyszałam jak płacze w salonie i myślałam dlaczego. Przecież mamy taką piękną wille i dwa samochody. Przecież mimo tego, że mam dopiero 11 lat już zwiedziłam kawał świata, bo tata zabierał nas w piękne miejsca. Tylko zawsze wtedy był naprany. Pamiętam, że we Włoszech zwymiotował w taksówce i krzyczał do kierowcy. Potem nas przepraszał, wynagradzał prezentami. W Kairze przewrócił się w restauracji, upadł na stoliki, wszystko powywracał. Ludzie patrzyli na nas z oburzeniem, niektórzy się śmiali. I to wtedy pierwszy raz poczułam wstyd. Dlaczego tato? Myślałam. Przecież masz mnie, masz żonę, dobrze prosperującą firmę. Przecież byliśmy szczęśliwi. Potem dotarło do mnie, że nigdy tak naprawdę nie byliśmy. Awantury zaczęły się nieco później, gdy wujek odkrył nieprawidłowości w pracy, że ojciec nie płaci pracownikom, zawala terminy, nie dopilnował umów. Mama błagała, ojciec się śmiał i powtarzał – Wolno mi, w końcu to ja na wszystko zarabiam. Nawet nie wiem kiedy z uśmiechniętej dziewczynki stałam się tą coraz bardziej skrytą i wycofaną. W szkole dzieci gadały między sobą to co usłyszały od swoich rodziców. Że mojemu ojcu zabrali prawo jazdy, że widziano go leżącego gdzieś pod płotem, obsikanego. Ale ja nie umiałam być na niego zła, bo przecież był dobry tylko chory. Bardzo go kochałam. W zasadzie nadal go kocham. Choć dopiero teraz rozumiem, że mój ojciec był alkoholikiem. Że mój ojciec krzywdził mnie choć nieświadomie. Że mój ojciec przegrał i zostawił mnie, bo miłość do używki była większa.
Etap 2. Dorastanie.
Mamy było coraz mniej, wszystko było na jej głowie. Wychowywanie mnie, firma której ojciec już kompletnie nie ogarniał, problemy które sprawiał, tłumaczenie się za niego, zażenowanie po kolejnych jego akcjach. Raz zadzwonił sąsiad, żeby zabrać tatę, bo pomylił domy, przewrócił się na ogrodzie, zrobił pod siebie i leży nieprzytomny od ilości wypitego alkoholu. Nigdy nie zapomnę tego widoku. Było lato, wszyscy sąsiedzi na zewnątrz i moja matka siłująca się pijanym w sztok ojcem. Próbowała go podnieść, ciągnęła za ręce, z trudem powstrzymywała od zwymiotowania. Śmierdział tak potwornie. Tak strasznie źle wyglądał. W tamtym czasie miał już problem i z wątrobą i z trzustką. Nikt jej nie pomógł, sama się męczyła starając się doprowadzić go do domu. W końcu oprzytomniał, zaczął się śmiać i pytać, gdzie jest jego flaszka. Wszyscy na nich patrzyli, kpili, oceniali. On na przemian krzyczał domagając się butelki i śpiewał nieskładnie stare piosenki. Pytał – A gdzie moja córeczka? Skulona siedziałam pod stołem na werandzie. Tak bardzo się wstydziłam, tak strasznie chciało mi się płakać, tak okropnie byłam zła na niego, że znowu wszyscy będą pokazywać mnie palcami. Takich sytuacji było mnóstwo. Każda coraz gorsza, coraz bardziej bolesna. Coraz rzadziej mnie przytulał, czasem nawet nie poznawał. Gdy momentami trzeźwiał to albo przepraszał albo obiecywał. Albo udawał, że nie pamięta, twierdził nawet, że przesadzamy, że zmyślamy. Tylko raz wtedy poprosiłam go – Tatuś, martwię się, coraz gorzej wyglądasz. Proszę, przestań już pić. Uśmiechał się łagodnie, głaskał mnie po policzku i powtarzał – Będzie dobrze, zobaczysz niedługo wszystko się zmieni. I zmieniło. Wróciłam któregoś dnia ze szkoły. Leżał w kuchni, był cały siny i nie oddychał. Zadławił się swoimi wymiocinami. Pamiętam przeraźliwy krzyk mamy. Ja kiwałam się nad jego zwłokami jak osierocone dziecko. Na pogrzebie ksiądz powiedział – Był dobrym człowiekiem. A ja wtedy pierwszy raz pomyślałam – Nie był.
Etap 3. Życie na nowo.
Wiesz, ja zawsze myślałam, że przez to co przeżyłam z ojcem i przez niego sama nie sięgnę po butelkę. Bo tego nienawidziłam. Bo jego nienawidziłam, za to co robił i za to, że zostawił nas z mamą same. Z długami, z upadającą firmą. Patrzyłam jak się zajeżdża, pracuje dniami i nocami żeby to wszystko spłacić, żeby jakoś wyjść na prostą, żeby jeszcze mieć choć trochę siły na to, żeby zaopiekować się mną. Moja mama. Silna ponad miarę, zniszczona i stłamszona. Z zespołem stanów lękowych, z depresją z ciągłymi problemami, których tata narobił bo pił. Nie wiem kiedy się od niej odsunęłam a potem za wszystko obwiniałam. Byłam wściekła, że go nie zostawiła, że pozwoliła żebym na to patrzyła. Nie pamiętam dokładnie tego dnia gdy upiłam się do nieprzytomności po raz pierwszy. Potem kolejny raz i kolejny. Zaczęłam zawalać szkołę, matkę traktowałam jak powietrze. Wiem, że jej tym nie pomogłam ale liczyło się tylko moje cierpienie, mój ból, mój strach. W końcu do domu przywiozła mnie policja, jeden z nich powiedział do mamy – Niech ją pani ratuje póki czas. Póki nie będzie za późno. To wtedy w końcu pierwszy raz tak szczerze, tak naprawdę porozmawiałyśmy, przepłakałyśmy całą noc. To wtedy przyznałam się, że popijam od dawna, że kompletnie nie radzę sobie ze swoimi emocjami, że mam do niej potworny żal. I, że tak cholernie ją przepraszam za to, że się pogubiłam. Na pierwszej terapii prawie się nie odzywałam, słuchałam tylko co mówią inni. Jak opowiadają swoje historie, dramaty ze swoich domów. Tak samo jak ja zagubieni, tak samo w tym samotni, tak samo jak ja pogrążeni w nałogu. Tak samo chcący z tego wyjść.
Dziś mija rok odkąd nie tknęłam alkoholu. Dziś gdy idę na cmentarz odwiedzić grób ojca, nie czuję już żalu. Już nie mam pretensji. Już rozumiem. Wybaczyłam i jemu i mamie. Przestałam się obwiniać. Przestałam obwiniać kogokolwiek. Zakochałam się, mam jeszcze jedną fajną rodzinę. Wszyscy się bardzo wspieramy, nie oceniamy, staramy po prostu żyć.
Staram się pamiętać tylko te dobre momenty, choć było ich niewiele. Przerabiam na terapii traumy, uczę się żyć na nowo. Zaczynam doceniać każdy dzień, wierzyć w siebie, ufać ludziom. I sobie.
Dziś już wiem, że jestem Dorosłym Dzieckiem Alkoholika. I tylko ode mnie zależy, czy wybiorę trzeźwą drogę. Tylko ode mnie zależy czy pozwolę sobie być szczęśliwą. Napisz proszę, że wszyscy mamy równe szansę. Najważniejsze żeby zrozumieć, że pijana droga to droga do nikąd.
Wysłuchała
Anika Zadylak