Prawdziwe historieŻycie
Patologia
Akt 1. Scena 1.
Wrześniowy poranek. Ona – matka i żona, krząta się po kuchni. One – córka i syn, siedzą przy stole, żartują, uśmiechają. Piękny dom, salon z kominkiem, domowym ogniskiem. Przed domem trzy drogie auta. Ogród jak z bajki. Niewielki basen i leżaki we flamingi. Cały obraz tego idealnego życia rodem z Rodzinki.pl znika, gdy do kuchni wchodzi on. On – ojciec, mąż. Kat. One zastygają w bezruchu, Ona prawie nie oddycha i boli ją każdy spięty mięsień. Flamingi z leżaków obok basenu sprawiają wrażenie, jakby chciały odlecieć. Jak najdalej stąd.
Akt 1. Scena 2.
Jedzą w milczeniu. W powietrzu unosi się zapach strachu i dziwnie bolesnego napięcia. Ona cicho pyta, czy one na pewno wszystko spakowały do szkoły, czy niczego nie zapomniały. – Bo On będzie zły – Myśli jeszcze ona nie ruszając ustami. Kiedy On siedzi tak blisko stara się nawet nie mrugać za często oczami. Bo wszystko może Go w każdej chwili wyprowadzić z równowagi. On cierpkim i zimnym jak grudzień tonem, każe dzieciom wsiąść do samochodu. I być cicho. Na Nią patrzy tylko wymownie jakby z lekkim obrzydzeniem i syczy przez zęby – Spróbuj spóźnić się z obiadem.
Akt 1. Scena 3.
Jadą też w milczeniu. On odbiera telefon za telefonem. Jest poważnym prezesem, pod sobą kilka firm. Właściciel sieci hoteli. Szanowany, uwielbiany. Czynnie udzielający się we wszelkich akcjach charytatywnych. Wzorowy mąż. Wzorowy tata. Wzorowy człowiek. Tylko nerwowy. Zwłaszcza w domu. W cudnych okolicznościach przyrody w ogromnym ogrodzie lub salonie, z domowym ogniskiem. Podsycanym krzykiem, groźbami, przemocą. One myślą tylko o tym, żeby już dojechać na miejsce i na kilka godzin zapomnieć. Na chwilę przestać się bać.
Ona w tym samym czasie, obsesyjnie sprząta. Czyści płytki, odkurza fotele, wszystko żeby tylko On był zadowolony. Potem gotuje dokładając wszelkich starań żeby nic nie zepsuć, bo On nie może być zły. – Żeby tylko One dojechały do szkoły bez awantury i łez – myśli, gdy prasuje Jego koszulę.
Akt 2. Scena 1.
On zbiera pochwały. Jest poklepywany po plecach, podaje mu się rękę z wyrazami szacunku i wdzięczności. W pracy jest jak rekin. Na fali, na szczycie, spełniony, podziwiany. Rośnie w dumę i myśli o tym, że w domu też ma tak być. Że mają wiedzieć, że to On rządzi i robi to najlepiej. Kiedyś ma nadzieję, mu za to podziękują. Przecież dzięki Niemu mają wszystko. Prywatna szkoła, lekcje tenisa, markowe buty, telefony za kilka tysięcy. Przecież im zazdroszczą, że mają takiego Jego bo przecież to dzięki Niemu w ogóle istnieją. Mają wszystko. Ale muszą się nauczyć, że na wszystko trzeba zarobić ciężką pracą i twardym charakterem. Czasem twardą ręką, to wszystko dla ich dobra, bo życie jest ciężkie. Lepiej pozbyć się złudzeń i uczuć wyższych już na początku.
Akt 2. Scena 2.
Ona przypadkiem znajduje ich stare zdjęcia. Jeszcze przed studiami i potem na początku. Gdy nie mieli nic prócz siebie. Ciasne mieszkanie, głowy pełne marzeń, Jego ciepłe ramiona i słowa, które dawały poczucie bezpieczeństwa. Nie mieli nic a mieli wszystko. Teraz to wie, odkąd On się tak zmienił. Coraz więcej pracy, coraz więcej pieniędzy, awansów, coraz mniej tego co nazywa się rodziną. Coraz mniej Jego. Za to obcy, pewny siebie, arogancki dyrektor kierownik prezes właściciel. Śpiący od dawna w drugiej sypialni, odzywający się do Niej gdy musi. Lub krzyczy, wyzywa od najgorszych, poniża. A może to Jej wina, trochę przytyła, poszarzała na twarzy, zaniedbała. Bo wszystko na Jej głowie, bo On zarabia, On jest tu panem.
Akt 2. Scena 3.
On jest poirytowany, wściekły. Ona znowu się źle poczuła i musiał odebrać Je ze szkoły. Krzyczy jak tylko One wsiadają do auta. Czepia się o źle zapiętą kurtkę, o potargane włosy. Mówi słowa, których One nigdy nie powinny usłyszeć. Doprowadza do płaczu, do tego, że trzęsą się jak wygnany na bruk kociak. Wbiegają do domu, szybko chowają w swoich pokojach, do uszu przytykają poduszki bo siedzą, co za chwilę nastąpi. Ona będzie płakać i prosić żeby przestał. On nie będzie przestawał.
Łapie Ją za włosy, uderza głową o ścianę, mówi , że jest nieudacznikiem, bez perspektyw, że wygląda tak że rzygać mu się chcę. Ona cicho błaga. On nie słucha. One siedzą skulone pod łóżkami w swoich pokojach.
Akt 3. Scena 1 .
Mija kilka lat. Ten sam ogród, nowsze auta, większy basen. Ona jakby coraz bardziej zgarbiona, coraz bardziej szara i nijaka. One nadal ciche, lekko drżące szczególnie gdy On jest w pobliżu. Ten sam schemat. Tylko On coraz bardziej nieznośny, coraz częściej złośliwy, coraz częściej zły o byle co. Przy śniadaniu nagle wylewa Jej filiżankę kawy na głowę. One nie podnoszą wzroku, siedzą nieruchomo. Nie przełykając nawet tego co mają w ustach. Z letargu wyrywa ich głośna pięść w dębowy stół przy którym siedzą. W popłochu zbierają rzeczy i biegną do samochodu. Ona na dowidzenia dostaje w twarz. Za nic. On tak po prostu zdecydował, że zasłużyła, że niczego innego się nie nadaje. Straszy Ją, że jeśli nie dopełni swoich obowiązków będzie ukarana.
Ona widząc odjeżdżający samochód już wie, że dłużej tego nie wytrzyma.
Akt 3. Scena 2.
One wracają wcześniej, pomagają Jej gotować obiad. Jest miło i przyjemnie. Ona się uśmiecha, one ciągle przytulają. Opowiadają co było na lekcjach, z czego muszą się podciągnąć a gdzie jest świetnie. Chwalą osiągnięciami, Ona jest z nich dumna, głaszcze je po głowie i całuje. Nagle wszystko zamiera, bo w drzwiach słychać zgrzyt klucza. Wchodzi do kuchni, ma obłęd w oczach. Mówi coś o zerwanych umowach, o problemach w filmie, o nierzetelnych ludziach. Patrzy na nich i zaczyna krzyczeć, że jeszcze z Nimi się musi męczyć, że nie widzi wdzięczności, że nie zasługują na to co mają. Wylewa na podłogę talerz zupy i każe Jej to zlizać. Ona zaprzecza. Pierwszy raz się stawia. One są zdezorientowane, On najpierw się śmieję potem robi się wściekły. Chcę Ją uderzyć. Trafia raz i drugi. Trzeci raz trafia Jego. Nożem leżącym nie opodal. One patrzą jak On upada. Ona z dziwnym spokojem mówi – Zadzwońcie na pogotowie i policję.
Akt 3. Scena 3.
Ona w sądzie nie potrafi racjonalnie odpowiedzieć na wiele pytań. Nie wie dlaczego tego nie zgłosiła, nie rozumie dlaczego sięgnęła po nóż. Nie odeszła, bo On ciągle powtarzał, że jest nikim bez Niego. Że zabierze Jej dzieci, bo Ona przecież nic nie na. To On jest szanowany i uwielbiany, to Jemu uwierzą a nie Jej. Płacze i pyta kiedy będzie mogła zobaczyć dzieci. Potem siedzi w celi, patrzy na maleńkie okno w których kraty przecinają niebo na wskroś. Myśli, o tym co się stało, co mogła a czego nie zrobiła. I czy One na nią czekają, czy Jej wybaczą.
One siedzą w maleńkich pokoikach, w domu dziadków. Myślą tylko o jednym. Że miło będzie zjeść śniadanie gdy Ona wróci. Będzie można uśmiechać się i żartować. Już się nie bać, że wystraszone flamingi odlecą a Jego kroki zakłócą spokój.
Anika Zadylak
fot. scena inscenizowana przez modeli na potrzeby sesji zdjęciowej
fot. scena inscenizowana przez modeli na potrzeby sesji zdjęciowej