Listy do redakcji: „Dziękuję mamo. Za to, że mnie zostawiłaś.”

Nigdy tego nie rozumiałam. Do dziś. Do dnia w którym Cię odnalazłam i gorzko tego pożałowałam. Nie wiem co sobie wyobrażałam. Chociaż wiem! Myślałam, że usiądziesz bo wzruszenie złamie Cię w pół. Myślałam, że rzucisz się na mnie, będziesz tulić, całować, przepraszać. Mówić, że wyrosłam na piękną kobietę, że tak bardzo się cieszysz, że zrobiłam to na co Tobie, tyle lat brakowało odwagi. Że będziesz mnie trzymać za rękę, głaskać ją i powtarzać, że mam dłonie po Tobie. Kruche i delikatne. Że będziemy się przekrzykiwać, bo przecież tyle się wydarzyło, tyle mamy sobie do wyjaśnienia. Tyle odpowiedzi na milion różnych pytań. I na to najcięższe – dlaczego mnie zostawiłaś, dlaczego mnie oddałaś? – Bo nigdy cię nie chciałam, więcej mnie nie szukaj – Usłyszałam.
Wiedziałam, że byłam adoptowana bo najpierw blisko 11 lat tułałam się po domach dziecka i rodzinach zastępczych. Brali mnie, oglądali jak szafkę w sklepie meblowym. Czasem mówili, że za wątła, że oczy bym mogła mieć niebieskie a nie brązowe i złe. Że zbyt rzadko się uśmiecham, nie chce integrować. Że się starali ale widocznie nie im jestem pisana. Żeby oni wiedzieli co ja wtedy czułam. Żebyś Ty to choć raz poczuła mamo. Bo Ty oddałaś mnie raz, a potem porzucano mnie jeszcze razy wiele. Ty zrobiłaś to zaraz po tym jak się urodziłam. Nie raz to sobie wyobrażałam. Że strasznie płakałaś, że wyrywali mnie z Twych objęć siłą. Bo to łatwiej było mi sobie wyobrazić niż, że Ty mnie nawet przytulać nie chciałaś. Że bez mrugnięcia okiem podpisałaś dokumenty, jakbym była kartką szarego papieru i po prostu wyszłaś ze szpitala. Nawet nie oglądając się za siebie. Nie mogłam i nie chciałam się przystosować do nikogo innego, bo naiwnością bezbronnego dziecka ciągle wpatrywałam się w drzwi. Czekałam aż któregoś dnia się otworzą i staniesz w nich Ty. Ze łzami w oczach, z otwartymi ramionami, z gotowym do przytulenia mnie sercem. Ona nigdy po ciebie nie przyjdzie, oni już potem nie wracają – Usłyszałam raz od kolegi z bidula i uderzyłam go w twarz. Moja mama wróci, krzyczałam.
Nie wróciłaś. Bo mnie nie chciałaś. Bo byłam zbędnym przypadkiem. Problemem wyrzuconym do kubła na śmieci jak stłuczony kubek.
Patrzyłam nieraz na swoje lustrzane odbicie. Może jestem za brzydka – myślałam – albo za gruba. Może chciałaś chłopca, przeszło mi przez myśl i gdy udało mi się zwinąć nożyczki, obcięłam włosy aż go skóry. I prosiłam żeby wysłać Ci zdjęcie, że mogę być Karolem nie Karoliną. Że nie muszę nosić sukienek i kokardek. Że będę kim tylko zechcesz, żebyś już tylko zabrała mnie do domu, gdziekolwiek on jest. Ważne, że Tobą mamo. Zastanawiałam się jak wyglądasz i czy kiedy tak śmiesznie marszczę brwi i czy gdy dołeczki w policzkach u mnie, to u Ciebie też. Czy jestem do Ciebie podobna, czy miały byśmy ulubione piosenki i ciasteczka, które piekły byśmy razem na każdą gwiazdkę. Co roku na święta miałam tylko jedno życzenie mamo. Żeby odnalazł Cię święty Mikołaj i powiedział, gdzie jestem. Żeby łatwiej byłoby Ci mnie odnaleźć, bo ciągle wierzyłam w to, że mnie szukasz. Że tęsknisz tak samo jak ja, że też masz w nocy te sny gdzie razem szukamy sukienki na moją studniówkę, że patrzysz na mnie pełna troską i dumy. I ciągle powtarzasz, że masz piękną córeńke. Kto inny tak na mnie patrzył jakiś czas temu, ktoś inny nie krył wzruszenia gdy schodziłam przed balem po schodach i czułam jak prawdziwa księżniczka. Kto inny zrobił mi zdjęcie. I kto inny powiedział – Jesteś najlepszym co nam się w życiu mogło przytrafić córeczko.
Rodzice dali mi to czego Ty nie potrafiłaś. Nawet wytłumaczyli mi, że nie moja to była wina, że czasem tak jest, że ktoś nie jest gotowy. Całe życie? Myślałam i nadziwić się nie mogę, że Cię „bronili”. Miałam i mam dom o którym się marzy lub czyta w pięknych baśniach. Tatę, który zawsze był obok i mamusię, patrzącą na mnie z uczuciem, zrozumieniem i ciepłem, którego nie znałam. Ciepłem matczynego serca. Jakbym im się urodziła, jakbym od początku była tylko ich. Wyczekana, z miłością od pierwszego dnia. To dzięki Nim przestałam się bać, akceptować świat jaki jest. To dzięki nim dziś studiuję, umiem być w związku już trzeci rok, to dzięki Nim umiem marzyć o własnym dziecku. O rodzinie i domu, który dali mi obcy ludzie. I wiesz o co teraz proszę każdej gwiazdki. Żeby Twoje zimne serce się uleczyło, żebym nigdy nie była taka jak Ty. Długo nad tym myślałam, długo się dręczyłam, zbyt długie nocy na zastanawianiu się spędziłam. I dalej, choć już sobie odpuściłam bo w końcu trafiłam do gniazda, które ciężko mi opuszczać za każdym razem gdy tam wracam, nie przestałam wierzyć, że może jednak. Że musiało się coś wydarzyć, że coś musiało na to wpłynąć, że ktoś musiał Cię zmusić bo przecież nikt ot tak nie porzuca własnego dziecka.
W pociągu ciągle o tym myślałam, ściskając Twój adres w dłoniach, wyginając palce, myślałam jak to będzie gdy Cię w końcu pierwszy raz zobaczę. Gdy staniemy twarzą w twarz, gdy nasze oczy się spotkają. Czy Cię poznam i czy Ty rozpoznasz mnie. Czy będziemy długo wspólnie płakać, potem się śmiać. Złościć, mieć pretensję, tłumaczyć i wybaczać. Od razu wiedziałam, że to Ty gdy wyszłaś z samochodu pod kamienicą, w której teraz mieszkasz. A z Tobą on, pewnie Twój mąż pomyślałam, a może mój ojciec? Nigdy w życiu tak szybko nie biegłam, nigdy tak szybko nie oddychałam. Tak szybko nigdy nie biło mi serce. Mamo! Krzyknęłam. A Ty się odwróciłaś. To ja Karolina, twoja córka. Mamo nareszcie! Wzdrygnęłaś się, zrobiłaś krok w tył. I nawet już nie musiałaś tego mówić, bo Twoje zimne oczy powiedziały wszystko. Może dlatego łzy, które kapały mi ciurkiem, nie wydrążyły bruzd na twarzy. Tylko zalepiły te, ukryte gdzieś w najciemniejszych zakamarkach duszy. Mijałam kolejne stacje, już nie myśląc jak wyglądasz, już nie zastanawiając się dlaczego tak a nie inaczej wyszło. W torbie zabrzęczał mi telefon. Na wyświetlaczu „Mamusia”.
– Znalazłaś Ją?
– Nie mamuś. To ona mnie znalazła. Lata temu, stanęła w drzwiach domu dziecka w którym przebywałam. Właśnie do niej wracam.
– Czekam z obiadem córeńko.
Czy czegoś Ci życzę mamo? Tak. Żebyś była zdrowa. I szczęśliwa.
I żeby nigdy nikt Cię nie zostawił.
Już nie Twoja córka